Taka literatura to jest właśnie to. Czego nie cierpię. Typowo "polska" powieść, czyli coś składającego się z następujących składników: - wojna, - gwałt, - samobójstwa, - zaściankowość, - zmarnowane życie, - bezinteresowna zawiść, - "inteligentny" narrator o zacięciu socjologicznym (antropologicznym), walący stereotypami po oczach (Niemiec zrobi porządek, licealistka czyta Stachurę, młody i przystojny ksiądz gra na gitarze i podkochuje się w licealistkach, stare, samotne zgorzkniałe kobiety ubierają moherowe berety, w bloku mieszkają sami przegrani itd.), - niechęć do ludzkości w jej polskiej odmianie, - depresyjny klimat, - jeśli pojawiają się jakieś pozytywne wydarzenia to tylko po to, żeby za ich pomocą wyśmiać bohaterów lub za chwilę strącić ich na dno, - poszczególne postaci różnią się tylko płcią, nazwiskami i wiekiem, brak cech charakterystycznych, - lektura działa awersyjnie na największego nawet miłośnika powieści i skutecznie zniechęca do polskiej literatury XXI wieku.