Kolejny zbiór felietonów/opowiadań Allena. Nie zachwycił mnie aż tak bardzo, jak "Obrona szaleństwa", może ze względu na to, że za pierwszym razem to była niespodzianka, a teraz - momentami - Allen serwował coś z rodzaju plagiatu własnych pomysłów (autocytaty). Kilka opowiadań pierwszorzędnych, niektóre irytujące. Tak czy inaczej - robię się chyba coraz mniej neurotyczna, bo już mnie tak nie bawi jak dawniej. Karen Horney byłaby mną zdegustowana.